Tak właśnie siedzę i myślę. Jest błogo i dobrze, jak to zawsze po treningu, na endorfinowym haju.
Na czym polega paradoks życia? Na tym, że ma charakter korpuskularno – falowy podobnie jak wszystko wokół. Ani nie jest stałe, ani zmienne, albo wprost przeciwnie, im się bardziej zagłębiasz w dane problemy.
Po pierwsze – chwytaj dzień – jutro może nie nadejść, ale przecież ucz się chińskiego, bo za 10 lat może się przyda jak znalazł do komunikacji z nowym pracodawcą, nawet jeśli już masz 50 lat na karku.
Po drugie – im bardziej się starasz, dwoisz i troisz i ci na czymś zależy, to prawie na pewno się nie powiedzie i plan się nie uda. Jak się ma zwalić to się zwali.
Po trzecie – jak ci nie zależy – czegoś nie zrobisz – to i tak nie będzie efektu, takiego jakbyś chciał – porządnego, takiego wspaniałego i akuratnego.
Paradoks polega na tym, że co nie zrobisz – to będzie i dobre i złe – jednocześnie – zależnie od tego kto i z jakiej strony na to popatrzy.
Zawsze.
Jeśli w to nie wierzysz, to oznacza, że nie znasz wszystkich punktów widzenia. Ktoś jest zawsze wygrany a ktoś przegrany. Może być Win- Win – ale wtedy cierpi ktoś spoza tego układu.