A może by tak pofantazjować trochę – napiszmy scenariusz apokaliptycznej historii przyszłości, powiedzmy lata 20 XXI wieku…. Może tak…:
Jako gatunek ludzki niczego nie nauczyliśmy się z historii. Od dwóch tygodni tj. od 24 lutego 2022 trwa wojna wywołana przez Rosję, której celem jest ludność Ukrainy. Giną ludzie, żołnierze, cywile, atakowane są budynki mieszkalne, szpitale, szkoły… Naloty trwają z przerwami na przegrupowanie sił.
Oblężenie kilkunastu miast trwa, ludzie są pozbawieni prądu, wody – siedzą w piwnicach i na stacjach metra. Stworzenie korytarzy humanitarnych dla uchodźców nie jest możliwe, gdyż Rosja ostrzeliwuje proponowane trasy na zachód – zapewniając jednocześnie, że chętnie przyjmie uciekinierów na swoim terytorium oraz terytorium swojego lennika – Białorusi. Pozostałe państwa europejskie i nie tylko, przyglądają się temu z boku, wprowadzając powoli sankcje gopodarczo-ekonomiczne na agresora. W elektrowni w Czernobylu odcięto prąd, a brak zasilania może doprowadzic do katastrofy ekologicznej i napromieniowania dużego terenu.
Wydaje się, że przywódcy EU, NATO i innych krajów, jedząc popcorn i popijając piwo, obserwują rozwój wypadków. Putin (taki Rasputin bez ras) przejechał się na swoim (?) pomyśle szybkiego przewrotu na Ukrainie i brnie w to gówno coraz bardziej. Teraz nie pozostaje mu nic innego jak zrujnować co się da, gwałcić, mordować, łupić a na koniec albo użyć broni jądrowej, albo palnąć sobie w łeb. Nad Rosją wisi przecież wizja separacji od całego świata. No poza bratnimi Chinami.
Bo Chiny przyklaskują Rosji, Korea póki co siedzi cicho, Japonia śle humanitarną pomoc Ukrainie…
Pofantazjujmy jeszcze bardziej:
W Polsce, sąsiadce Ukrainy, uchodźcy przyjmowani są do domów, jak przyjaciele, prawie jak rodzina. Porzucono w kąt wszelkie waśnie sprzed dziesiątek lat, wzajemną, wpajaną przez Rosjan nienawiść między tymi narodami. Wszyscy wzajemnie w Polsce się wspierają, cały kraj się zjednoczył, ponad podziałami politycznymi, ponad wszystkim. Oczywiście poza polskim rządem, który chciał na tym wszystkim jeszcze upiec kilka pieczeni…
Historia całkiem niezła, taka nawet trochę z niespodziewanymi zwrotami akcji, tylko szkoda, że prawdziwa.
Tylko jak tak szczerze sięgam pamięcią, to w szkole, na historii, na lekcjach języka ojczystego 90% tematów dotyczy wojny, bohaterstwa, okrucieństw, martyrologii, poświęcenia życia, głównie w imię boga, honoru i ojczyzny. Jeszcze czasem przejawia się w tych wojnach motyw władzy, pieniędzy i kobiet, ale za niemal wszystkimi wojnami stoją faceci. Jakoś o kobietach tyranach mało się słyszy.
Czyżby „Seksmisja” nie rozwiązała by pewnych problemów ludzkości?
Druga prawda, która boli równie mocno, to to, że jak wojna za rogiem to wszyscy w trwodze, a jak giną ludzie tysiące km dalej to już wszystko jest cacy,
Trzecia prawda jest taka, że ludzie jak dotąd nie mogą sobie ze sobą poradzić i bez nich Ziemia byłaby o wiele lepszym miejscem, pełnym równowagi, harmonii i spokoju. Takim rajem na Ziemi.
I jak tu żyć normalnie? Jak spojrzeć w oczy rodzicom i własnym dzieciom? Wszak z pokolenia na pokolenie gotujemy sobie wspólnie taki los.