Tak klikam i czytam różne artykuły na różnych stronach, portalach, blogach, grupach i im więcej czytam tym mniej mi się chce.
Wszystko jest proste, aby osiągnąć „sukces” trzeba tylko zap…alać, a marzenia się spełnią bo możesz wszystko.
Niestety nie. Musisz pracować, nie marudzić i zakasać rękawy oraz podwinąć nogawki. Brodząc w wywalonym szambie i szukając rozwiązań nie swoich problemów a także sprawiając wrażenie, że to wszystko jest tak zajebiste jak wycieczka szkolna do skansenu pod Kielcami. Odbijanie spraw, generowanie kolejnych zapytań o rzeczy nieistotne i nie mające przelożenia na realne życie.
Tylko czym jest realne życie? Pracą w korpo? Pasją? Spaniem? Jedzeniem i wydalaniem? A może czytaniem książek czy oglądaniem seriali?
Sukcesem jest płacenie kredytu przez 30 lat? Czy sukcesem jest ładowanie innych w ciula?
A może sukcesem jest to, że jeszcze żyję i w miarę się taczam?
To zależy – jedni lubią mieć drogie auta i jeździć nimi po pijaku, inni wolą stać pod sklepem i pić wino czy piwo, a jeszcze inni mają na wszystko wywalone.
Gdybym tylko wiedział czego chcę i żeby mi się chciało, tak jak mi się nie chce….